Kamil Majchrzak po sześciu latach wrócił do stolicy Wielkopolski i turnieju Enea Poznań Open. W pierwszej rundzie tegorocznej imprezy ograł Ukraińca Wiaczesława Bielińskiego 6:3, 6:4. Teraz czeka go hitowy pojedynek o ćwierćfinał – jego rywalem będzie Hiszpan Pablo Carreno-Busta.
Mecz dnia zapowiadał się niezwykle emocjonująco, ponieważ naprzeciw siebie stanęło dwóch tenisistów, którzy w tym roku prezentują dobrą formę. Majchrzak ma na koncie zwycięstwa w turniejach rangi ITF w Monastyrze, Hammamet, Szarm el-Szejk oraz w challengerach ATP w Kigali i Bratysławie. I to właśnie prosto ze stolicy Słowacji przyjechał do Poznania 28-latek. Jego rywal również mógł zaliczyć ostatnie dni do udanych, ponieważ okazał się najlepszy podczas zmagań ITF World Tennis Tour w Koszalinie.
To spotkanie świetnie rozpoczął Polak, który szybko wyszedł na prowadzenie 2:0. Kolejne dwa gemy padły jednak łupem Bielińskiego. Początek na korcie centralnym Parku Tenisowego Olimpia przyniósł nam wiele bardzo wyrównanych wymian, a najdłuższa miała miejsce w piątym gemie. Ukrainiec kilkukrotnie odbierał piłki nie do wyjęcia, lecz ostatecznie ten punkt zdobył 28-latek. W kolejnych minutach obaj panowie pewnie wygrywali swoje podanie, a przełom nastąpił w samej końcówce. Majchrzak przełamał rywala i przy stanie 5:3 serwował na zwycięstwo w secie. Polak dopiął swego i mógł cieszyć się z prowadzenia.
Druga odsłona tego meczu miała inny scenariusz, przynajmniej na początku, ponieważ to Bieliński przełamał swojego rywala. Majchrzak bardzo nerwowo wszedł w tego seta i dość głośno wyrażał swoje niezadowolenie z kolejnych nieudanych zagrań. Na szczęście dla Polaka, szybko był w stanie się uspokoić oraz wrócić do swojego rytmu. 28-latek wygrał pięć gemów z rzędu i doprowadził do stanu 5:3. W tym momencie Ukrainiec obronił jedną z piłek meczowych. Bieliński nie zdołał dokonać tego samego jednak przy podaniu Majchrzaka i tym samym musiał uznać wyższość gracza gospodarzy. Polak wygrał 6:3, 6:4 i melduje się w drugiej rundzie Enea Poznań Open 2024. Tam czeka już na niego Pablo Carreno-Busta.
Autor: Adrian Garbiec
Foto: Karolina Kiraga-Rychter