Challenger tenisowy ATP w stolicy Wielkopolski rozgrywany jest od ponad trzydziestu lat. I ma dyrektora, który właściwie od początku jest z nim związany. – W tym roku moim faworytem do zwycięstwa jest Federico Coria – mówi Krzysztof Jordan, szef Parku Tenisowego Olimpia, czyli miejsca, w którym impreza jest rozgrywana.
Rozpoczęliśmy od rozpoczynającej się właśnie edycji, ale dyrektor doskonale przypomina sobie początki. Było to krótko po transformacji ustrojowej, kiedy Polska wkroczyła w lata 90. – Zebrała się grupa przyjaciół, która chciała zorganizować zawodowy turniej tenisowy. Towarzyszył nam Wojciech Fibak, czyli legenda naszego tenisa. Początkowo licencja od ATP obowiązywała na przeprowadzenie imprezy w Warszawie. Tam właśnie odbyła się pierwsza edycja w 1991 roku, ale niezbyt się udała i zapadła decyzja, żeby rok później spróbować w Poznaniu. I tutaj przyjęła się wręcz kapitalnie, od początku budziła wielkie zainteresowanie kibiców. Tak jest do dziś – mówi Jordan, który w głowie ma kolejne plany. Kto wie, czy kiedyś nie będzie na kortach w Lasku Golęcińskim również zawodowego turnieju kobiet pod egidą WTA. Oczywiście jednak wszystko jest uzależnione od finansów i tego, czy uda się zgromadzić odpowiedni budżet.
Na razie zatem wszystkie siły idą w to, żeby zorganizować męski challenger ATP, w tym roku oficjalna nazwa to Enea Poznań Open. W porównaniu do ubiegłego roku wzrosła pula nagród. Przy turnieju w każdym roku pracuje ponad 200 osób. – To jest wielkie przedsięwzięcie, dlatego właściwie przygotowania do kolejne edycji rozpoczynamy w dniu, w którym kończy się poprzednia – uśmiecha się szef Parku Tenisowego Olimpia, czyli urokliwego zakątka w Lasku Golęcińskim, gdzie rozgrywany jest turniej.
Przez te nieco ponad trzydzieści lat, bo od 1992 roku, przewinęło się tutaj wielu znakomitych zawodników. Tacy, którzy właśnie via Poznań wkraczali w świat wielkiego tenisa. – Zawsze naszą ambicją było to, żeby pojawiali się tutaj utalentowani zawodnicy, którzy dopiero weszli lub nieśmiało jeszcze pukają do pierwszej setki rankingu ATP, ale w perspektywie kilku lat mają szansę stać się gwiazdami światowych kortów. I tutaj przykłady możemy mnożyć, bo grało u nas wielu wspaniałych tenisistów, włącznie z takimi, którzy później byli na szczycie klasyfikacji ATP. Przecież w latach 90. byli tutaj Rosjanie Jewgienij Kafielnikow i Marat Safin, którzy byli liderami rankingu, podobnie jak Hiszpan Juan Carlos Ferrero, który wygrywał później wielkoszlemowy French Open. W minionej dekadzie piękną grą nas zachwycali Bel David Goffin czy Hiszpan Pablo Carreno-Busta, którzy potem wskakiwali do TOP 10. A przecież sześć lat temu był u nas też Casper Ruud, który ma w ogóle ciekawą historię z nami związaną. Jego tata wygrywał bowiem w Poznaniu w końcówce lat 90. Casper przyjechał jako numer 1, ale dosyć szybko odpadł. Kibice mogą mieć jednak satysfakcję, bo widzieli zawodnika, który właśnie kilka dni temu zagrał w swoim trzecim wielkoszlemowym finale, w tym po raz drugi z rzędu w Paryżu i przegrywał tam tylko z największymi z największych, czyli Rafą Nadalem i Novakiem Djokoviciem – opowiada dyrektor Jordan, który cieszy się na listę uczestników Enea Poznań Open 2023. – Przylatują do nas bardzo ciekawi gracze i spodziewamy się dużych emocji. Jeśli miałbym wskazać mojego faworyta do zwycięstwa, to wymieniłbym Federico Corię. To brat Guillermo, który kiedyś był w ścisłej czołówce rankingu i na kortach ziemnych grał wręcz fenomenalnie, sprawiał wrażenie, jakby nogami w ogóle nie dotykał nawierzchni, cały czas „plynął” w powietrzu – zachwyca się szef poznańskiej imprezy.
Oczywiście nie zabraknie Polaków. Po kilkunastu latach przerwy do stolicy Wielkopolski przyjedzie Łukasz Kubot, czyli nasz utytułowany deblista. W parze z Szymonem Walkowem, który broni tytułu, spróbuje wygrać w grze podwójnej. – Łukasz zadzwonił do mnie półtora miesiąca temu z prośbą o dziką kartę. Znamy się i przyjaźnimy od wielu lat, więc nie mogliśmy odmówić. Występ Łukasza będzie dla nas wielką atrakcją. W końcu to zawodnik, który był liderem rankingu, wygrywał turnieje wielkoszlemowe. Już teraz zapraszamy bardzo serdecznie na trybuny, żeby dopingować jego, a także innych polskich graczy – podsumowuje Krzysztof Jordan.
Autor: Maciej Henszel