Jerzyk do pięciu razy sztuka

Jerzyk do pięciu razy sztuka

Jerzy Janowicz to pierwszy polski triumfator w grze pojedynczej w historii naszego turnieju. Okazał się najlepszy w 2012 roku. – Po raz piąty grałem w Poznaniu, gdzie zawsze jestem bardzo dobrze przyjmowany. Przed rokiem przegrałem w finale z Portugalczykiem Rui Machado. Tym razem bardzo chciałem zwyciężyć i cel osiągnąłem. W 50 procentach udało mi się wygrać dzięki życzliwej publiczności – cieszył się Jerzyk w Parku Tenisowym Olimpia.

Zbliża się wielkimi krokami 30. edycja naszego challengera. W historii tenisowych zmagań na poznańskim Golęcinie w grze pojedynczej trzykrotnie najlepsi okazali się reprezentanci Polski. Dziś wspomnienie pierwszego z nich, czyli Jerzego Janowicza, który okazał się najlepszy w Poznań Open 2012.

22 lipca 2012 roku to ważna data dla naszego turnieju – właśnie wtedy po raz pierwszy Polak, a konkretnie właśnie Janowicz, cieszył się ze zwycięstwa w Lasku Golęcińskim. Był to dla niego przełomowy czas, gdy zaczął odnosić poważne międzynarodowe sukcesy, zwieńczone osiągnięciem półfinału Wimbledonu.
Jerzyk z kortami w Parku Tenisowym Olimpia był już wcześniej świetnie zaznajomiony. Przyjeżdżał do nas już jako młody, obiecujący tenisista, a potem także jako jeden z faworytów. Być może najwięksi fani Poznań Open pamiętają jego pierwszy występ w stolicy Wielopolski w 2008 roku, kiedy był nastolatkiem. Nieopierzony młokos dopiero wchodził na poważnie do seniorskiego grania, a lekcji gry na mączce udzielił mu Serb Boris Pashanski, który odprawił Polaka już w pierwszej rundzie. Dopiero w kolejnym roku Janowicz stał się stałym uczestnikiem turniejów z cyklu ATP Challenger Tour i efekty nabieranego doświadczenia były także widoczne w Poznaniu. Dotarł wtedy aż do półfinału, pokonując po drodze rodaka Adama Chadaja, uległ zaś Australijczykowi polskiego pochodzenia, Peterowi Luczakowi, zwycięzcy tamtej edycji imprezy. Ten rywal stał się zresztą poznańskim przekleństwem zawodnika urodzonego w 1989 roku – rok później zastopował go już w pierwszym meczu imprezy.

Nie rezygnował jednak z prób podboju Poznań Open i był tego coraz bliżej. W 2011 roku, w swoim czwartym występie na Golęcinie, zabrakło mu tylko jednego kroku. Na jego drodze w decydującym spotkaniu stanął Portugalczyk Rui Machado, ale był to okres szybkiego rozwoju w karierze Janowicza, co pokazały kolejne lata, a także występ w Poznaniu w 2012 roku. Wówczas w cuglach zwyciężył, pokonując w finale Francuza Jonathana Dasnieres de Veigy’ego 6:3, 6:3. Jak ta droga wyglądała wcześniej? W pojedynku pierwszej rundy z Piotrem Gadomskim w drugiej odsłonie musiał powalczyć ze swoim rywalem w tie-breaku, co jednak nie przeszkodziło mu wygrać do zera. Kolejnych dwóch rywali, Czecha Marka Michalickę i Hiszpana Arnau Bruguesa, pokonał bez problemu. Więcej emocji przyniosło jego półfinałowe starcie z Austriakiem Andreasem Haider-Maurerem, które było bardzo wyrównane i rozstrzygnęło się dopiero w trzech partiach.

Łodzianin kontynuował wtedy świetną passę. Wcześniej był bowiem w trzeciej rundzie Wimbledonu, a tydzień przed wizytą w Poznaniu wygrał po raz trzeci challengera w holenderskim Scheveningen, co dało mu awans do pierwszej setki rankingu ATP (87. miejsce). I formę potwierdził w Parku Tenisowym Olimpia. Otrzymał 80 punktów do rankingu ATP i zarobił 4300 euro.

Nareszcie! Po raz piąty grałem w Poznaniu, gdzie zawsze jestem bardzo dobrze przyjmowany. Przed rokiem przegrałem w finale z Portugalczykiem Rui Machado. Tym razem bardzo chciałem zwyciężyć i cel osiągnąłem. W 50 procentach udało mi się wygrać dzięki życzliwej publiczności. Rano przed finałem czułem duży ból pleców. Musiał skorzystać ze środków przeciwbólowych. To był jeden ze wspanialszych tygodni w moim życiu. Wygrałem kolejno dwa challengery – cieszył się tenisista, który przeszedł do historii jako pierwszy polski triumfator poznańskiego challengera w grze pojedynczej.

Od tego momentu kariera łodzianina nabrała niesamowitego tempa. W kolejnym roku osiągnął jako pierwszy Polak półfinał turnieju wielkoszlemowego – znalazł się w czołowej czwórce słynnego Wimbledonu.

Jerzyk do pięciu razy sztuka
Facebook
Twitter
E-mail
Drukuj
Scroll to top