Dwóch Polaków do tej pory okazało się najlepszych w turnieju gry pojedynczej Poznań Open. To Jerzy Janowicz w 2012 oraz Hubert Hurkacz sześć lat później. Jeśli weźmiemy pod uwagę historię naszego challengera od triumfu Jerzyka, to okazuje się, że aż sześć razy – w tym ostatnio dwa razy z rzędu – zdarzyło się, że puchar wznosił zawodnik, który był rozstawiony z numerem 1. Dołączy do nich Aleksander Szewczenko w Enea Poznań Open 2023?
W ubiegłym roku z roli faworyta kapitalnie wywiązał się Arthur Rinderknech. Francuz przyjechał do stolicy Wielkopolski jako 68. rakieta świata. Nie tylko świetnie serwował, ale również pokazywał klasę w wymianach z głębi kortu. Tydzień w Parku Tenisowym Olimpia przeszedł niemal suchą stopą, bo w pięciu pojedynkach stracił zaledwie jednego seta. Finał momentami był zacięty, ale skończył się po dwóch partiach rozstrzygniętych na własną korzyść przez turniejową jedynkę w rywalizacji z Chilijczykiem Tomasem Barriosem Verą.
Z kolei dwa lata temu z najwyższym miejscem w klasyfikacji ATP przyjechał na nasz turniej Hiszpan Bernabe Zapata Miralles. I także skorzystał z wysokiego rozstawienia, notując końcowy triumf. Po drodze drogę miał jednak wyboistą i krętą. A dwa razy znalazł się nad przepaścią – w drugiej rundzie w konfrontacji z Niemcem Matsem Moraingiem, a także w półfinale, kiedy rywalem był Kazach Dmitrij Popko. Dopiero finał poszedł gładko, bo Czech Jiri Lehecka ugrał zaledwie pięć gemów przeciwko świetnie dysponowanemu przybyszowi z Półwyspu Iberyjskiego.
Czy teraz ustrzelimy hat-tricka triumfów numerów 1? Wszystko zależy od Aleksandra Szewczenki, który będzie miał szansę pójść w ślady Francuza oraz Hiszpana. Na pewno jednak rola faworyta nie jest łatwa, to dodatkowa presja, z którą trzeba sobie poradzić. Oczy kibiców są bowiem głównie zwrócone właśnie na tego najwyżej rozstawionego, czyli w domyśle faworyta.
Sprawdziliśmy zresztą jak oni sobie radzili w ostatnich dziesięciu edycjach challengera ATP Poznań Open. Tyle odbyło się bowiem od pierwszego zwycięstwa Polaka, czyli Jerzego Janowicza w 2012 roku. I, co ciekawe, Jerzyk wówczas właśnie przyjechał jako jedynka, a po tygodniu zmagań podniósł w górę puchar. Skuteczność wygranych numerów 1 jest zresztą świetna – 6 na 10, czyli aż 60 proc. Oprócz Janowicz, Rinderknecha i Zapaty Mirallesa, byli to Austriak Andreas Haider-Maurer (2013), Hiszpan Pablo Carreño-Busta (2015) oraz Mołdawianin Radu Albot (2016).
A pozostała czwórka? Słoweniec Blaž Rola w 2014 dotarł do decydującego pojedynku, ale musiał uznać wyższość świetnego Belga Davida Goffina. W 2017 w ślady taty, który był najlepszy w Poznaniu w końcówce 90., mógł pójść Casper Ruud. Norweg, który w 2022 był finalistą wielkoszlemowego Rolanda Garrosa w Paryżu, jako 19-latek nie poradził sobie z rolą faworyta poznańskiej imprezy i przegrał już w drugiej rundzie. Rok później Taro Daniel z Japonii wszedł do finału, ale tam w godzinę rozbił go Hubert Hurkacz, który z kolei sam dwanaście miesięcy później przyjechał bronić tytułu, był turniejowym numerem 1, ale znalazł w półfinale pogromcę – okazał się nim Niemiec Rudolf Molleker. Jak będzie tym razem?
Wyniki meczów finałowych gry pojedynczej poznańskiego challengera w latach 2012-2022
2012: Jerzy Janowicz (Polska) – Jonathan Dasnières de Veigy (Francja) 6:3, 6:3
2013: Andreas Haider-Maurer (Austria) – Damir Džumhur (Bośnia i Hercegowina) 4:6, 6:1, 7:5
2014: David Goffin (Belgia) – Blaž Rola (Słowenia) 6:4, 6:2
2015: Pablo Carreño-Busta (Hiszpania) – Radu Albot (Mołdawia) 6:4, 6:4
2016: Radu Albot (Mołdawia) – Clément Geens (Belgia) 6:2, 6:4
2017: Aleksiej Watutin (Rosja) – Guido Andreozzi (Argentyna) 2:6, 7:6 (10), 6:3
2018: Hubert Hurkacz (Polska) – Taro Daniel (Japonia) 6:1, 6:1
2019: Tommy Robredo (Hiszpania) – Rudolf Molleker (Niemcy) 5:7, 6:4, 6:1
2021: Bernabe Zapata Miralles (Hiszpania) – Jiri Lehecka (Czechy) 6:3, 6:2
2022: Arthur Rinderknech (Francja) – Tomas Barrios Vera (Chile) 6:3, 7:6 (2)