Alan Ważny to polski zwycięzca wielkoszlemowego Rolanda Garrosa w Paryżu. 18-latek wraz z Finem Oskari Paldaniusem okazał się najlepszy nieco ponad tydzień temu w juniorskim turnieju gry podwójnej. Ze stolicy Francji przeniósł się do Parku Tenisowego Olimpia, gdzie zadebiutuje w imprezie rangi ATP Challenger.
Lepszego prezentu na 18. urodziny zapewne nie mogłeś sobie sprawić?
– Tak, tojeden z najlepszychprezentów, jakie sam mogłem sobie zrobić, a nie dostać. Wiadomo, jechaliśmy tam z większymi oczekiwaniami i większym skupieniem na grze pojedynczej. Nie poszło mi, ale odkuliśmy się w podwójnej. To jednak nieważne, czy wygrałem w singlu czy w deblu – jest to wielkie osiągnięcie i marzenie większości zawodników.
Skoro spełniłeś tenisowe marzenie jako nastolatek, to aż boję się zapytać o kolejne twoje cele, które masz w głowie?
– Jest ich wiele. Czy to celów czy marzeń. Z tych większych to oczywiście wygranie seniorskiego wielkiego szlema. A poza tym po kolei być w TOP 100 rankingu, potem 50, 20, 10. Dużo jest długoterminowych oczywiście. A z takich krótkoterminowych – dobrze pograć w tych dwóch pozostałych wielkich szlemach juniorskich. Zarówno to w singlu, jak i w deblu. Wkrótce będę szykować się do Wimbledonu.
Sam powiedziałeś, że czujesz się bardziej singlistą niż deblistą. Wynik w Paryżu chyba temu przeczy?
– Uważam, że w tych juniorskich zawodach nie ma takiego sztywnego podziału. Punkty w rankingu ITF są łączone i są to po prostu singliści, którzy grają również debla. Co do singla, to liczba niewykorzystanych okazji z mojej strony była tak ogromna, że ciężko wygrać, jeśli przegrywasz 5-6 gemów, które musisz wygrać. Nie podejmowałem ani najlepszy, ani nawet poprawnych decyzji.
Słyszałem wywiad z tobą i powiedziałeś, że w deblu pojawił się większy luz, a w singlu było trochę za dużo nerwów.
– To jest jakieś 99 procent, dlaczego nie poszło to w dobrą stronę. Australia była inna pod tym względem, to był mój pierwszy wielki szlem i samo bycie tam mnie totalnie przygniotło. Tutaj drugi turniej i były inne oczekiwania wynikowe, byłem rozstawiony, więc czułem, że trzecia runda albo ćwierćfinał są w moim zasięgu. To było niepotrzebne, trzeba skupiać się z meczu na mecz, cieszyć się grać, a nie stresować dodatkowo i nakładać na siebie oczekiwania.
Jesteś 15. juniorem na świecie. Czy powoli nadchodzi moment grania w turniejach ATP?
– Po Wimbledonie już będziemy częściej próbować turniejów seniorskich i profesjonalnych, ale jeszcze nie na sto procent. Chcemy wykorzystywać te miejsca dla juniorów w imprezach futures. Chcemy bowiem budować ten ranking ATP, ciułać punkty, żeby łapać się do turniejów. Ale juniorskiej rywalizacji nie porzucam, chciałbym i taki jest cel znaleźć się na koniec roku w TOP 10. Bo to da mi osiem dzikich kart do challengerów 50 i 75. Warto zatem próbować, bo to może dać mi fajną przewagę na kolejne 12 miesięcy.
W Poznaniu grasz w pierwszym challengerze w karierze. I to od razu w takim z rangą 100. Z jakimi nadziejami przyjechałeś do Parku Tenisowego Olimpia?
– Wcześniej nie planowaliśmy wizyty tutaj, ale chcę podziękować za szansę jaką dostałem od związku tenisowego i organizatorów Enea Poznań Open. Nie nakładam na siebie presji, chcę wyjść na luzie i sprawdzić się. Mam takie pozytywne wibracje, mogę cię tylko cieszyć, że w takim wieku jestem w takim miejscu.
Powiedz jeszcze co nieco o twoich idolach tenisowych. Rafa Nadal?
– Tak, jemu kibicowałem całe życie. Wzorowałem się na nim również. Teraz są to Jannik Sinner oraz Carlos Alcaraz.
O, oglądałeś ich finał w Paryżu?
– Nie do końca, samolot, którym wracałem do Polski, wyleciał przy po 6 w decydującym secie. Ostatnia piłka jaką widziałem to passing shot Alcaraza z backhandu po crossie na wyrównanie. To było już na pasie startowym. Potem pilota pytaliśmy, czy mógłby się dowiedzieć, kto wygrał (śmiech). Niestety, dopiero po dwóch godzinach, kiedy wylądowaliśmy mogłem sprawdzić. Ten finał pokazał, że da się wygrać, choć sytuacja była beznadziejna. Podziwiam jednak przy tym Sinnera, który jest równy przez cały sezon, to jest coś niesamowitego, jak utrzymuje dyspozycję.
Rozmawiał Maciej Henszel
fot. Paweł Rychter/ Enea Poznań Open