Marek Furjan: „Jest tu bardzo klimatycznie”

Marek Furjan: „Jest tu bardzo klimatycznie”


Marek Furjan doskonale jest znany kibicom tenisa, którzy kojarzą go głównie z anteny Eurosportu. Dziennikarza można spotkać na terenie Parku Tenisowego Olimpia przez cały tegoroczny turniej Enea Poznań Open. Kibice usłyszą jego rozmowy z zawodnikami i nie tylko.

Rozmawialiśmy pięć lat temu przy okazji poznańskiego challengera. Czy to był ostatni raz kiedy tutaj byłeś?
– Mam generalnie słabą pamięć, co może niektórych zaskoczyć. Chociaż do tenisa mam dobrą, ale bardzo możliwe, że właśnie wtedy byłem tutaj ostatni raz. Częściej bywałem w czasach, gdy to był turniej Porsche Poznań Open. Pamiętam różne mecze z kortu centralnego i nie tylko, ale w ostatnich latach mogło mnie tu nie być ze względu na różne kolizje terminów.

Przyjechałeś do Poznania w niedzielę. Coś cię zaskoczyło?
– Obiekt z każdym rokiem się zmienia i jest coraz bardziej nowoczesny. Nadąża za tempem rozwoju nas wszystkich i jest tu bardzo klimatycznie. Korty tenisowe Olimpii kojarzą mi się z przyrodą, fajnym klimatem. Jest tutaj coś takiego, co pozwala nam się czuć, jakbyśmy nie byli w wielkim mieście. Nie czuć tego miejskiego gwaru. Osobiście czuję się tutaj, jak na wakacjach z racji przyrody i tenisa na bardzo wysokim poziomie.

Ta opinia pojawia się w wielu środowiskach. Wielu kibiców, ale też zawodników uważa, że te mamy tutaj najlepiej położone w Polsce korty, stadion lekkoatletyczny i żużlowy.
– Jest wiele małych rzeczy, na które spora grupa osób pewnie nie zwraca uwagi, jak chociażby zielony kolor brandingu, który wpisuje się w przyrodę. Mi to się podoba i to się komponuje w pewną całość. Nie ma w tym przypadku i widać, że to jest pewien zamysł.

W tym roku masz sporo przyjemnych obowiązków w trakcie turnieju. Będzie można ciebie nie tylko przeczytać na łamach gazetki turniejowej i strony internetowej, ale przede wszystkim zobaczyć i usłyszeć. Opowiesz coś o tym?
– Dziękuję organizatorom za zaproszenie do takiej formy współpracy. Będę udzielał się w social mediach, ale także głosowo na korcie centralnym. Będę prowadził rozmowy po meczu dnia, czyli po ostatnim spotkaniu na korcie. Oczywiście pojawią się także podsumowania w social mediach. Zawsze można też mnie zaczepić na kortach. Należę do grupy tych osób, które chętnie rozmawiają i odpowiadają. Sam lubię się czegoś dowiedzieć, więc wiem, że ludzie mają czasami dużo pytań i ciekawych przemyśleń. Jeżeli moja wiedza mi na to pozwala to chętnie w takie dyskusje wchodzę.

Przejdźmy do spraw strice sportowych. W turnieju głównym mamy czterech Polaków: Maksa Kaśnikowskiego, Kamila Majchrzaka, Olafa Pieczkowskiego i Daniela Michalskiego. Jak oceniasz ich szanse?
– Cieszę się, że Daniel przebrnął eliminacje. Czasami sukces rodzi się w bólach. Daniel ma taki styl, który niemal zmusza go do długich meczów. W spotkaniu z Jecanem było dużo walki z samym sobą. Dużo emocji, jeszcze więcej charakterystycznych dla Daniela monologów i reakcji. Liczy się efekt, a tym było przejście eliminacji. W pierwszej rundzie mógł wylosować lepiej.

Dalej mamy Maksa Kaśnikowskiego, który w pierwszej rundzie zmierzył się z turniejową jedynką Albertem Ramosem-Vinolasem. Jak ocenisz to spotkanie wygrane przez Polaka?
– W Maksie Kaśnikowskim upatruję jednego z faworytów, żeby fajnie się zaprezentować. Spotkałem się z opinią, że wylosowanie Alberta Ramosa-Vinolasa to jest katastrofa i zła nowina. Patrzę na to zupełnie inaczej. Hiszpan już zszedł z poziomu, który prezentował przed laty. Pierwsza runda Maksa mnie nie przerażała od początku, a poniedziałkowy mecz był idealnym przykładem fantastycznego otwarcia imprezy. Podsumował pierwszy dzień i napędził turniej. Świetny pierwszy set w wykonaniu Maksa, ale w drugim drżałem o wynik. Wartość zwycięstwa dla Maksa jest gigantyczna. Odwrócił losy drugiego seta. Był fragment, dwa trzy gemy, gdzie Maksowi się niewiele udawało. Musiał pokazać sporo odporności, żeby ten mecz zamknąć w dwóch setach. Jeżeli Ramos jest wyeliminowany to nie widzę tutaj powodów, dla których mielibyśmy nie wierzyć w to, że podróż Maksa przez ten turniej będzie bardzo długa.

Przed rozpoczęciem turnieju rozmawialiśmy w naszym biurze prasowym, że Maks ma szansę pójść w ślady Huberta Hurkacza, który triumfował w Poznaniu w 2018 roku. Hubert też rozpoczął mecz od starcia z murowanym faworytem, którym była wówczas turniejowa dwójka Guido Andreozzi, który rok wcześniej był w finale. Maks był faworytem w starciu z Hiszpanem, ale to świadczy o jego dobrym sezonie.
– Oglądałem kilka ostatnich meczów Maksa. On jest człowiekiem, który lada moment powinien pojawić się w eliminacjach turnieju wielkoszlemowego. Być może to się stanie już w US Open. To facet, za którego polskiego środowisko tenisowe trzyma kciuki. To nie jest oparte na opowieściach, tylko na rzeczywistych umiejętnościach. W ostatnich tygodniach pokonał dwóch zawodników z czołowej setki: Altmaiera i Coricia. To wartościowe sukcesy i Maks jest człowiekiem, który może takie turnieje wygrywać. Widzę, jak wzmocnił się fizycznie i myślę, że to człowiek z poważnymi szansami, żeby dołączyć do grupy, którą będziemy oglądać w turniejach rangi ATP. Maks zmierza w dobrym kierunku w swoim określonym tempie.

A jakie szanse ma Kamil Majchrzak, który przyjeżdża do Poznania po zwycięstwie w Bratysławie?
– Ciekawa jest historia Kamila. On rozgrywa taki czesko-polski tour. Pierwszy turniej w Prostejovie mu nie wyszedł, ale z Bratysławy wrócił z triumfem, choć musiał przebrnąć przez eliminacje. Zastanawiałem się, czy zdecydowałby się na występ w Poznaniu, gdyby to nie był turniej w Polsce. Tym bardziej, że ma długą serię meczów. Kamil powiedział, że gra na sto procent. On chyba wciąż funkcjonuje na adrenalinie po zawieszeniu.
Czy widzisz jakiegoś faworyta w turnieju?
– Trudno mi wskazać murowanego faworyta. Od początku nie była nim dla mnie turniejowa jedynka. Może za takiego uchodzić dwójka, czyli Camillo Ugo Carabelli. Nie widzę jednak takiej postaci, która swoją dyspozycją i kartą przygniata resztę. Mam wrażenie, że to będzie otwarty turniej.
W naszych mediach turniejowych pisaliśmy o tym, że Majchrzak i Kaśnikowski mogą stoczyć bój o rakietę numer dwa. Na pole position jest Kaśnikowski, a być może dojdzie do polskiego półfinału.
– Generalnie w takich turniejach powinien być jeden Polak w zaawansowanej fazie turnieju. To byłaby świetna informacja dla organizatorów i kibiców. Sukces interesuje ludzi. Tak samo jest w przypadku Hurkacza czy Świątek. Jeśli oni grają w finałach to wszyscy o tym mówią. Najłatwiej promować produkt, gdy Polacy grają i grają z sukcesami. Myślę, że nie opieramy się na wyobrażeniach mówiąc o Kamilu czy Maksie, żeby oni tutaj grali długo. Mają realne szanse, aby zanotować serię zwycięstw.
Poznań, Szczecin i Kozerki to by było na tyle jeśli chodzi o ważne challengery w Polsce.  Dużo, mało, czy w sam raz?

– Trudne pytanie. Zależy, z której strony się na to spojrzy. Jak spojrzymy z perspektywy tenisistów i kibiców to pewnie powiemy, że mało. Jeżeli spojrzymy, jak duża to jest inwestycja i wysiłek organizacyjny, to pewnie powiemy, że te osoby, które tworzą takie imprezy robią kawał dobrej roboty.
Można powiedzieć, że po finale zawsze rozpoczyna się planowanie przyszłorocznej imprezy.
– Dokładnie tak jak mówisz. Mamy dwa turnieje z bogatą tradycją, czyli Poznań i Szczecin oraz turniej, który kilka lat temu wpisany został do kalendarza, czyli Kozerki. Każdy z nich jest inny i każdy z nich jest organizowany na wysokim poziomie. To są pewne punkty na tenisowej mapie. Nie ma na tych naszych turniejach poczucia wstydu i tego, że ktoś coś robi byle jak. To są turnieje lubiane przez tenisistów, a to jest istotne. Każdy turniej na świecie ma swoje ograniczenia. Liczba kortów, lokalizacja, termin i tak dalej. Mam wrażenie, że jakbyśmy zapytali uczestników tych challengerów to ponad dziewięćdziesiąt procent opinii byłoby bardzo dobrych, jak nie zjawiskowych. Ilu mamy potencjalnych challengerowców? Niewielu. Mamy jednak w Polsce wiele turniejów ITF, które są taką trampoliną dla młodych zawodników.

Druga część rozmowy na naszej stronie w czwartek.

Rozmawiał Maciej Brzeziński
Foto: Paweł Rychter

Marek Furjan: „Jest tu bardzo klimatycznie”
Facebook
Twitter
E-mail
Drukuj
Scroll to top