„Mam dwójkę faworytów”

„Mam dwójkę faworytów”

Marka Furjana można spotkać na terenie Parku Tenisowego Olimpia kolejny rok z rzędu. Znany komentator ma sporo obowiązków w trakcie Enea Poznań Open 2025. Można go usłyszeć i zobaczyć po meczach dnia na korcie centralnym, a także posłuchać w mediach społecznościowych turnieju.

Można powiedzieć, że to już tradycja, że przyjeżdżasz na Enea Poznań Open. Jesteś tutaj nie tylko w roli kibica. Jakie obowiązki na tobie spoczywają?

– Bardzo dziękuję organizatorom za kolejne zaproszenie. Turniej ma wyższą rangę i ja także mam więcej obowiązków niż przed rokiem. To jednak duża przyjemność. Będę nagrywał m.in. podsumowania dnia i wywiady z zawodnikami oraz rozmawiał z nimi po meczach na korcie. Ponadto poprowadzę Klub Biznesu oraz różne panele dyskusyjne, które w tym roku będą miały ciekawą formę. Na panelu Strefy Równowagi Mentalnej porozmawiamy o ważnych rzeczach bez których nie ma zawodowego tenisa na wysokim poziomie. Takie spotkania budzą duże zainteresowanie ludzi, którzy mogą przyjść nie tylko na mecze, ale także zdobyć dodatkową wiedzę.

Jak podoba się Tobie obsada turnieju?

– W ostatniej chwili wycofał się Pablo Carreno Busta, który był stałym bywalcem tego obiektu. Natomiast tak sobie myślę, że to nie musi oznaczać gorszego poziomu sportowego. Popatrzmy na zawodników, którzy są w drugiej czy trzeciej setce rankingu, a grali ostatnio w Roland Garros. Najlepszym przykładem jest Filip Misolic, który kilkanaście dni temu grał w sesji wieczornej na korcie Philippe Chatrier z Novakiem Djokovicem w trzeciej rundzie. Austriak chwilę wcześniej pokonał Denisa Szapowałowa, a w eliminacjach wygrał z Aleksandrem Szewczenko. Z drugiej strony takie okoliczności to ciekawa okazja dla polskich tenisistów, żeby zmierzyć się z dobrymi rywalami, którzy nie będą poza ich zasięgiem. Oglądaliśmy mecz Alana Ważnego z Sumitem Nagalem. Hindus przecież kilka miesięcy temu był w okolicach sześćdziesiątego miejsca na świecie, a w poniedziałkowym meczu nie był człowiekiem z innej galaktyki dla chłopaka, który stawia pierwsze kroki w zawodowym tenisie. Mam przekonanie, że turniej idzie do góry pod względem organizacyjnym. Bardzo miło obserwować ten rozwój.

Porozmawiajmy o faworytach. Często za takich upatruje się numer jeden turnieju i w tym przypadku faworyt może wygrać cały turniej. Cristian Garin ma bogatą przeszłość i dobre ostatnie tygodnie.

– Mam taką dwójkę faworytów. Cristian Garin ostatnio wygrał dwie imprezy challengerowe i ma naprawdę długą serię korzystnych meczów. Tutaj ją przedłużył, pokonując gładko Aleksieja Watutina w pierwszej rundzie. Tak więc z Chilijczykiem trzeba się liczyć. Drugim faworytem wydaje się być Filip Misolic, który w pierwszej rundzie pokonał Maksa Kaśnikowskiego. Tyle, że Maks nie był tym Maksem z ubiegłego roku, bo po ponad trzech miesiącach wrócił na kort. Wiadomo, że jego występ był zagadką, ale Misolic po pięciu gemach opanował sytuację, docisnął Maksa i kontrolował mecz do samego końca. Jeśli Misolic i Garin pokażą formę z ostatnich tygodni to wiele wskazuje, że z którymś z nich spotkamy się w finale.

Oczywiście na liście startowej są Polacy. W turnieju głównym było ich czterech. Alan Ważny i Maks Kasnikowski pożegnali się z turniejem na starcie. Ważny pozostawił jednak po sobie świetne wrażenie w starciu z Sumitem Nagalem.

– Wielu kibiców zobaczyło Alana pierwszy raz w akcji, bo nie każdy ma styczność z tenisem juniorskim. Wiadomo było, że gra z tenisistą, który umie trzymać piłkę w korcie i który jest bardzo regularny. Nagal ma zdecydowanie lepszy forehand niż backhand i wydaje mi się, że Alan chciał na korcie z tego korzystać. Pokazał, że jest tenisistą, który potrafi atakować, gra ciekawy tenis. To było to naprawdę wyrównane spotkanie, które toczyło się do ostatniego punktu. Alan obronił cztery piłki meczowe, miał kilka break pointów, aby wrócić do meczu. Gdyby to zrobił to moglibyśmy rozmawiać o nim, jako o zwycięzcy. Tyle, że patrząc szerzej nie to jest po tym meczu najważniejsze. Inne będą cele Daniela Michalskiego, Maksa Kaśnikowskiego, Kamila Majchrzaka, który też w przeszłości tutaj grywał, a inne będą cele człowieka, który dopiero będzie się pokazywał na tych zawodowych arenach. Ostatecznie śmiało mogę stwierdzić, że paradoksalnie to Alan jest bardziej zadowolony po tym meczu niż Sumit Nagal. Występ Alana w turnieju to inwestycja w przyszłość i trzeba powiedzieć o tym uczciwie, że dyrekcja turnieju miała dobry nos, aby przyznać mu dziką kartę.

Wokół Ważnego zrobiło się dużo szumu po Roland Garros. Młody chłopak, uznawany za przyszłość, ale trudno chyba wyrokować, jaka kariera go czeka bo między juniorskim, a seniorskim tenisem jest potężna. On sam przyznaje, że ten sezon chce spokojnie sobie dograć jako junior, a później skupić się na dobrym wejściu w seniorski tenis.

– Na pewno wiele rzeczy się pozmieniało u Alana po sukcesie w Paryżu. Myślę, że ma dobry plan. Będzie chciał wejść w ten tour bardziej płynnie, a więc przez turnieje ITF i pojedyncze szanse w challengerach. Spójrzmy na biografie tenisistów, którzy wygrali juniorskie turnieje wielkoszlemowe. Nie zawsze to przekłada się na sukcesy seniorskie, więc doceniając ogromny sukces trzeba sumiennie pracować i cierpliwie wspinać się po kolejnych szczeblach.

Najwięcej emocji w pierwszej rundzie wzbudził polski pojedynek pomiędzy Tomaszem Berkietą, a Danielem Michalskim. Górą był ten starszy i bardziej doświadczony, ale emocji w tym meczu nie brakowało.

– Zawsze jest duża szansa na taki mecz, gdy mamy przedstawicieli dwóch stylów. Tak było w tym przypadku. Prędkość, siła fizyczna i agresywne granie było po stronie Tomka. Z kolei defensywa, wybieganie, przygotowanie fizyczne i doświadczenie było po stronie Daniela. To często przynosi coś ciekawego. To był mecz, przy którym nie można było się nudzić. W drugim secie wydawało się, że będziemy mieć trzeciego, ale Daniel miał w sobie tyle wytrwałości i odwrócił losy seta. Obaj pokazali to z czego słyną.

Michalski będzie bronił polskiego honoru w tegorocznym turnieju. Jak widzisz jego szansę w starciu z Jurijem Rodionowem?

– Cieszę się, że mamy Polaka w drugiej rundzie. Kibice nie będą mieli problemu, aby przypisać swoje sympatie. Rodionow będzie trudnym rywalem i wyjdzie na mecz jako faworyt. Trudno mi coś wróżyć, bo nie widziałem jego meczu, który był rozgrywany równolegle. Wiemy na co stać Daniela. On nie schodzi poniżej pewnego poziomu i aby z nim wygrać to trzeba sporo się nabiegać. Ma oczywiście lepsze i gorsze momenty, ale nie będzie to łatwy mecz dla Austriaka, bo przeciwko Danielowi łatwych meczów nie ma.

O Tomaszu Berkiecie trzeba jednak wspomnieć nieco więcej. 18-latek przyjechał do Poznania po dużym sukcesie, czyli wygraniu turnieju ITF w Messinie.

– Droga Tomka jest ciekawym przykładem w kontekście naszej dyskusji o Alanie. Tomek też był jednym z czołowych juniorów świata, miał znakomite występy wielkoszlemowe. Wejście w tenis zawodowy nie dało mu od razu serii sukcesów i musiał popracować na ten pierwszy tytuł, który wywalczył we Włoszech w miniony weekend. Ciekaw jestem co wydarzy się dalej. Na pewno to potwierdziło potencjał Tomka i jego zapał do pracy. To tenisista, który ma wiele atutów. Świetnie serwuje, jest silny i lubi grać agresywnie na korcie.

W 30-letniej historii turniej w Poznaniu wygrało trzech Polaków. To cieszy, ale pewnie chciałoby się, aby tych zwycięstw było więcej niż 10 procent wszystkich rozegranych turniejów. Jak patrzysz na grupę młodych tenisistów to myślisz, że to możliwe, że pojawia się zawodnicy, którzy pójdą w ślady Jurka, Huberta i Maksa?

– Tych trzech polskich zwycięzców to naprawdę dobry wynik, bo przecież mamy challengery z równie długą historią, których Polacy nie wygrywali. Zwycięstwa Jurka, Huberta i Maksa były dużymi wynikami. Oczywiście nikt nic nie dostanie z urzędu. Moim zdaniem są szanse, że w przyszłości będzie więcej polskich triumfatorów, ale nie jest to łatwe. Pamiętajmy jak dużym zaskoczeniem była dla obserwatorów ubiegłoroczna wygrana Maksa.

W trakcie zeszłorocznej rozmowy byliśmy w innych nastrojach, jeśli chodzi o polski tenis. Przez ostatnie 365 dni nasz tenis nieco upadł, bo zarówno Iga Świątek, jak i Hubert Hurkacz nie prezentują się jak rok temu. To martwi mocno kibiców, a Ciebie?

– Martwi to chyba za mocne słowa. Musimy jednak wziąć pod uwagę okoliczności. U Huberta są to sprawy zdrowotne, które w znacznej mierze wpływają na to, gdzie się obecnie znajduje. Trudno traktować go jako tenisistę, który regularnie gra, bo pojawia się i znika. U niego zdrowie jest teraz najważniejszym elementem wpływającym na wyniki. Z kolei Iga ma gorszy okres, bo nie wygrywa turniejów. Tyle, że nie odpada w pierwszych czy drugich rundach, chociaż nie gra też w finałach. Natomiast czy ten gorszy czas nie jest sprawą naturalną? Zaskoczeniem są na pewno proporcje w jakich przegrywała niedawno z Coco Gauff czy Danielle Collins i to na pewno pozostawiło ślad w pamięci kibiców. Z kolei na Roland Garros dojście do półfinału, a po drodze pokonanie Rybakiny w trudnych okolicznościach, wyeliminowanie bardzo solidnej Switoliny i zrobienie meczu z Aryną Sabalenką, która gra ostatnio w innej lidze, trzeba uznać za krok w dobrym kierunku. Możemy się zastanawiać czy Iga odniesie sukcesy na trawie. Osobiście nie oczekuję tego, ale myślę, że powalczy o duże rzeczy w końcówce sezonu na kortach twardych. Przez trzy lata grała na kosmicznym poziomie, ale będzie chciała wrócić na szczyt. Rzeczywiście jest spadek, jeśli chodzi o wyniki, co przekłada się na ranking, bo Iga jest już bliżej miejsca dziesiątego niż pierwszego, ale nie robiłbym z tego jeszcze dramatu.

Rozpoczyna się sezon na trawie i tam na pewno jednym z faworytów byłby Hurkacz, bo to nawierzchnia skrojona pod niego.

– W poprzednim roku mówiłem, że Hubert jest w piątce moich faworytów do wygrania Wimbledonu. Brzmi to pewnie śmiesznie, biorąc pod uwagę, jak to się skończyło, ale znamy doskonale jego atuty. Rok to jednak dużo czasu. Teraz Hubertowi życzyłbym zdrowia i regularnego grania w turniejach, a później pewnie możemy zastanawiać się, czego można oczekiwać od niego wynikowo.

Pobawmy się na koniec w typowanie i sprawdzimy to za rok. Czy Iga i Hubert wygrają w ciągu najbliższego roku jakiś turniej?

– Iga Świątek wygra. Jestem o tym przekonany. Natomiast u Huberta nie mam pewności, bo te największe turnieje będą na jakiś czas zamknięte przez panów Sinnera i Alcaraza. Do wielkich sukcesów potrzeba mu zdrowia, więc przede wszystkim za to trzymam kciuki.

Maciej Brzeziński
Fot. Paweł Rychter

„Mam dwójkę faworytów”
Facebook
Twitter
E-mail
Drukuj
Scroll to top