Mariano Navone to pierwszy Argentyńczyk, który wygrał w Parku Tenisowy Olimpia. Przypomnijmy, że okazał się najlepszy w Enea Poznań Open 2023. To był jego debiutancki triumf w cyklu ATP Challenger Tour, a od tego momentu kariera nabrała wręcz zawrotnego tempa. Dość powiedzieć, że na początku maja w rankingu ATP zameldował się na 31. miejscu!
W tytule użyliśmy zwrotu „La Navoneta”. To jest przydomek argentyńskiego tenisisty. Skąd się wziął? Wyjaśnienie jest proste. Selekcjonerem piłkarskiej reprezentacji Argentyny jest Lionel Scaloni, który doprowadził drużynę do mistrzostwa świata w 2022 roku. Na trenera i kadrę narodową mówi się właśnie „La Scaloneta”.
I na tej samej zasadzie powstał przydomek tenisisty. – Choć oczywiście ten piłkarski używa bardzo wiele osób, właściwie wszyscy w Argentynie, a mój mniej, bo nie jestem tak sławny – przyznaje skromnie. – Choć faktycznie ze mną jest tak, że ludzie nie zwracają się do mnie jako Mariano, tylko mówią i skandują podczas meczów: „La Navoneta!” – uśmiecha się.
Można stwierdzić, że challengery odmieniły jego tenisowe życie. – W 2022 roku w Corrientes dotarłem do swojego pierwszego finału. W tym momencie byłem w rankingach na miejscu w okolicach 520. Ten poziom dał mi wszystko. Mecze charakteryzują się bowiem dużą intensywnością, a rywalizacja i gracze są wyjątkowi. Rozwinąłem dzięki temu moją grę i mentalność – taki cytat pojawił się w jednym z tekstów poświęconych Navone na oficjalnej stronie ATP.
Dotarł do finału w trzech z pierwszych sześciu startów w ATP Challenger Tour. Zabrakło jednak tego ostatniego kroku, czyli końcowego zwycięstwa. To przyszło w Poznaniu 24 czerwca 2023. Wtedy na korcie centralnym pokonał Chilijczyka Tomasa Barriosa Verę 7:5, 6:3. Z perspektywy czasu opowiada o tym triumfie tak: – Pierwszą rzeczą, która przyszła mi do głowy po spotkaniu finałowym, było: – Odpręż się!. Teraz jestem mistrzem. Odpocząłem, a potem poczułem, że sprawia mi to przyjemność dzięki całej mojej pracy na przestrzeni lat. Kiedy przegrałem trzy finały powodem było to, że byłem bardzo zdenerwowany. W tym finale też byłem zdenerwowany, ale potrafiłem to kontrolować. To było w mojej głowie.
Do Poznania przyjechał z rankingiem ATP 240. Po triumfie przesunął się do drugiej setki, a potem już wskoczył do windy, która wywindowała go niedawno, bo 6 maja aż na 31. pozycję! Ma na koncie już sześć tytułów challengerowych – po Poznaniu triumfował także w ojczyźnie w Santa Fe (dwukrotnie), w boliwijskim Santa Cruz de la Sierra, Buenos Aires, a także niecały miesiąc temu we włoskim Cagliari. W Poznaniu po raz pierwszy ograł zawodnika z TOP 100, był to rodak – Federico Coria. Dwa razy był także w finałach imprez ATP 250 oraz 500. W tym drugim musiał uznać wyższość Sebastiana Baeza (2:6, 1:6).
Poznań? Ten tydzień był wyjątkowy. Potem pojechałem na Wimbledon i tam zagrałem słabo, ciężko było grać na trawie. Potem byłem szczęśliwy, że wygrałem w Santa Fe, to był mój pierwszy raz, kiedy wygrałem u siebie. To niewiarygodne, wygrałem finał z towarzyszącą mi w boksie rodziną, trenerem i fizjoterapeutą. Nie straciłem ani jednego seta przez cały turniej – mówił. Mariano Navone to jeszcze jeden przykład, jak Poznań i nasz turniej staje się trampoliną do sukcesów dla młodych tenisistów. „La Navoneta” ma dopiero 23 lata i wciąż jeszcze może bardzo wiele osiągnąć. Trzymamy za niego kciuki!
Maciej Henszel