Kolejna trampolina dla biało-czerwonych

Kolejna trampolina dla biało-czerwonych

Enea Poznań Open to od lat nie tylko możliwość, żeby zobaczyć utalentowanych tenisistów, którzy lada moment będą gwiazdami na najważniejszych arenach globu. To również, a może przede wszystkim, szansa dla polskiej czołówki, żeby niczym po odbiciu od trampoliny poszybować w górę rankingu ATP i ruszyć w świat. Kiedyś w taki sposób po wizytach w Parku Tenisowym Olimpia rozpędu nabrały kariery Łukasza Kubota, Jerzego Janowicza czy Huberta Hurkacza. W 2024 roku z kolei mocno zyskali na grze w naszej imprezie Maks Kaśnikowski oraz Kamil Majchrzak.
 
To było prawdziwe święto polskiego tenisa podczas Enea Poznań Open 2024. W półfinale gry pojedynczej na korcie centralnym stanęli naprzeciwko siebie Maks Kaśnikowski oraz Kamil Majchrzak. Ten pierwszy, młodszy z Biało-Czerwonych, okazał się lepszy, ale po niezwykle zaciętym trzysetowym boju. Maks nazajutrz stał się trzecim Polakiem w historii – po Jerzym Janowiczu i Hubercie Hurkaczu, który wygrał naszego challengera ATP.
Maks zaledwie kilka tygodni później poleciał do Nowego Jorku i zaliczył debiut w głównej drabince wielkoszlemowego US Open. W podsumowaniu mijających 12 miesięcy 21-latek oczywiście wspomniał o stolicy Wielkopolski, nazywając Enea Poznań Open jednym z ulubionych turniejów. – Rok 2024 rozpocząłem plasując się na 324. pozycji w rankingu ATP. W Poznaniu pokazałem swój najlepszy tenis i zdobyłem drugi tytuł ATP Challenger w moim życiu. Dzięki temu zakwalifikowałem się do US Open – napisał na swoim koncie Kaśnikowski, który w USA wygrał trzy mecze w eliminacjach, a w pierwszej rundzie stoczył epicki bój z Pedro Martinezem. – Po najcięższym spotkaniu w moim życiu, który trwał 4 godziny i 23 minuty, przegrałem 6:7 w piątym secie. Był to jednak pojedynek, którego nigdy nie zapomnę – w pozytywnym sensie – dodaje Polak, który jesienią w Szanghaju po raz pierwszy wystąpił w imprezie ATP Masters 1000.

Dzięki tym wszystkim wynikom podskoczyłem w rankingu o 156 miejsc i wdrapałem się na 168. lokatę. Do tego dwukrotnie z dumą reprezentowałem nasz kraj w rozgrywkach Davis Cup – gra z orzełkiem na piersi to dla mnie największy zaszczyt. Był to zatem dla mnie rok wielkich rzeczy i pierwszych razów – podsumował. Teraz szykuje się do nowego sezonu, który rozpocznie jak większość zawodników w Australii.

Kamil Majchrzak? On powrócił do gry w 2024 roku po wielomiesięcznej dyskwalifikacji. I wydaje się, że jego wyniki przerosły oczekiwania. – Mój sezon dobiegł końca. Ciężko mi opisać w jednym poście emocje, które towarzyszyły mi przez cały ten czas. Na pewno był to sezon pełen wyzwań i niezapomnianych chwil. Przeżyłem wiele udanych turniejów, ale również wiele trudnych momentów, które nauczyły mnie jeszcze większej pokory. Każdy kolejny tydzień przypominał mi, jak bardzo mi tego brakowało – napisał w podsumowaniu na Instagramie. Półfinał w Poznaniu sprawił, że mógł powalczyć, podobnie jak Kaśnikowski, w eliminacjach wielkoszlemowego turnieju US Open.

Wygrał sześć turniejów. Najpierw trzy rangi ITF World Tennis Tour, a potem doszły triumfy w cyklu ATP Challenger Tour. Polak był najlepszy w Kigali w Rwandzie, w słowackiej Bratysławie i hiszpańskiej Villenie – te ostatnie już jesienią. To pozwoliło mu zakończyć rok na 120. miejscu w klasyfikacji. Co teraz? Nowy rok powita w Australii, gdzie weźmie udział w drużynowym turnieju United Cup, a następnie powalczy o miejsce w kwalifikacjach do wielkoszlemowego Australian Open.

Panowie, trzymamy za was kciuki! Enea Poznań Open raz jeszcze zatem okazał się trampoliną dla Polaków. Można zatem zapytać na koniec – kto następny?

Kolejna trampolina dla biało-czerwonych
Facebook
Twitter
E-mail
Drukuj
Scroll to top